piątek, 27 maja 2016

03,,Time To Start Hunting"

    *Winchester/ Kolejne zgromadzenie/ Opowieść o wampirzycy/ Instynkt łowcy*
-Miło mi Cię poznać Katherine- uśmiechnął się- Jestem Sam. Sam Winchester.
Po usłyszeniu tych słów dziewczyna znacznie pobladła, a jej ciało się spięło. Patrzyła na niego tępo z przerażeniem w oczach.
-W-Winchester?- wyjąkała, a on skinął głową uśmiechając się lekko.
-Wszystko okej? Jesteś strasznie blada- zauważył puszczając jej dłoń, a swoją położył na jej plecach- często to robisz?
-Ale co?
-Oddajesz krew- skinął w kierunku budynku, z którego Katherine wcześniej wyszła- powinnaś zjeść coś słodkiego to poczujesz się lepiej.
-Tak, jasne, okej- wymamrotała, próbując uspokoić swoje rozszalałe serce. Chyba jeszcze mnie nie poznał.- pomyślała.
-Co powiesz na kawę i jakieś ciastko? Mimo, że jestem tu niedługo, znalazłem fajne miejsce niedaleko stąd.
Dziewczyna tylko skinęła głową w odpowiedzi.
Być może Winchesterowie nie wiedzą jak wygląda, ale na pewno niedługo im zajmie poznanie jej tożsamości- to jest to, czego obawia się najbardziej; przez tyle lat żyła spokojnie, pomagała ludziom i ich nie zabijała (z wyjątkiem kilku lat, w czasie których robiła bardzo złe rzeczy). Nie boi się śmierci; bo przecież już nie żyje, ale boi się zburzenia jej świata, nad którym przez tyle czasu pracowała.

   -I wtedy powiedział ''Rżysz jak świnia"!- ich śmiechy ponownie rozniosły się po kawiarni, w której przebywają już dobre dwie godziny.
Sam bardzo polubił Katherine, a ona jego; mają podobne zdania na niektóre tematy, lubią podobną muzykę i oboje są troszkę staroświeccy.
-Z twoich opowieści potrafię wywnioskować, że twój brat to niezłe ziółko- zachichotała.
-A żebyś wiedziała- uśmiechnął się i spojrzał na zegar wiszący na ścianie- Przepraszam Cię bardzo, ale muszę już iść- wstał, zasuwając po sobie krzesło- umówiłem się z bratem na polowanie. Wiesz, bycie myśliwym jest zobowiązujące- przewrócił oczami z rozbawieniem, a serce Katherine ponownie się zatrzymało.
-Okej, ja też już muszę się zbierać- wyjąkała po chwili, idąc w ślady nowo poznanego i skierowali się w stronę wyjścia.
Wymienili się numerami telefonu i każde z nich poszło w swoją stronę.

   Po około dwudziestu minutach, Katherine dojechała do domu. Lecz zanim weszła do środka z bagażnika zabrała torbę, w której były worki z krwią.
-Dłużej się nie dało?- dziewczyna wzruszyła ramionami w odpowiedzi, wymijając Evan'a, który opierał się o ścianę i weszła do kuchni, stawiając torbę na stole.
-Byłam z Samem Winchesterem w kawiarni- oznajmiła nalewając krwi do szklanek.
-Z Samem?! Jak to w kawiarni? Nic Ci nie jest? Czekaj, myślałem, że łowców nie da się zahipnotyzować- chłopak zaczął się zastanawiać.
-Bo nie da- mruknęła, podając mu szklankę i przeszła do salonu- spotkałam go przed bankiem krwi. Podziwiał moje auto- powiedziała dumnie i wytknęła chłopakowi język.
-Wow! Ktoś odważył się spojrzeć na tego grata!- zaśmiał się, za co dostał w tył głowy od brunetki- Ale ciekawe ile czasu zajmie im poznanie prawdy o tobie.

                                                                 ***
   -To on będzie tym, który zabije Petrove. Te słowa krążyły mu po głowie przez cały czas. Był podekscytowany możliwością wyżycia się na kolejnej osobie. Brakowało mu przerażenia w oczach swej ofiary, płaczliwego głosu błagającego o życie, widoku krwi... Tak, Kai uchodził za psychopatę, ale ta opina była dla niego zadowalająca; lubił siać postrach w rodzinie.
Ciekawość powoli nie dawała mu spokoju. Chciał poznać historię swojej ofiary, ale musiał czekać do wieczora; ponieważ wtedy ma się odbyć zebranie sabatu, lecz tylko dla najważniejszych członków. Ale ty się nie liczysz.- powiedział głosik w jego głowie. Ten którego nienawidzi najbardziej; ten, który zawsze przypomina mu jakim śmieciem i nieudacznikiem jest (oczywiście tylko wtedy, gdy ktoś z rodziny o tym zapomni).
-Zabiję ją bez mrugnięcia okiem- mruknął sam do siebie, kładąc się na łóżku i po chwili zasnął.
   Kilka godzin później został obudzony przez swoją dziewięcioletnią kuzynkę- Blair.
-Twój tata Cię woła- wyszeptała ciągnąc go za rękaw.
-Super- bąknął.
Nie lubił jej; uważał, że jest- albo będzie- taka sama jak jej matka, której z resztą też nie znosił.
-Wyglądasz jakby bolała Cię głowa- dziewczynka uśmiechnęła się do niego, chwytając go za ręke.
-Bo tak jest, a teraz zjeżdżaj- warknął, wyrywając dłoń. Chwycił swój telefon. Przewrócił oczami, widząc łzy w oczach dziewczynki- głucha jesteś?!- westchnął. Jeszcze przez kilka sekund czekał aż ten mały stwór opuści jego pokój, ale gdy to się nie wydarzyło- sam wyszedł.
   Po kilku minutach truchtu, dotarł na miejsce zgromadzenia. Zauważył sześciu mężczyzn- w tym swego ojca i Garry'ego- oraz dwie kobiety.
-Jestem- oznajmił, zwracając tym uwagę przybyłych i zajął miejsce obok swej ciotki.
-Czy jest jakaś rzecz, którą potrafisz zrobić dobrze? Nawet na czas przyjść nie potrafisz! Jakim cudem chcesz zabić Petrove?!- zakpił Garry. Kai tylko przewrócił oczami; nie miał zamiaru dyskutować z tym człowiekiem. Uważał go za idiotę.
-Dobrze, zacznijmy zanim znów rozpoczniecie swą wymianę zdań- westchnął Josh- A więc, Katerina Petrova urodziła się w 1896 roku. Gdy miała 17 lat, została przemieniona przez nieznaną nam wampirzyce, w nieznanych okolicznościach. Nieznanych- mam na myśli, to iż nie wiemy czy Katerina uległa jakiemuś wypadkowi czy została przemieniona z nudów- Wyjaśnił gdy wyłapał niezrozumienie w oczach pozostałych- Nie znamy również sposobu w jaki zmarła jej rodzina. Wiemy natomiast, że jej ojciec był szanowanym członkiem Rady Założycieli Miasta, więc zapewne gdy dowiedział się, ze jego córka jest jednym z kreatur przed którymi chroni miasto, zabiła ich. Miała również siostrę- Esther, którą pewnie też zlikwidowała. Wydaje nam się również, że znamy miejsce jej zamieszkania. Jest to albo stara rezydencja po drugiej stronie lasu albo przy wieży zegarowej.
-I to tyle?- zapytał Kai, gdy jego tata przez jakiś czas nic nie mówił.
-Tyle?- zakpił Garry- no tak, zapomniałem, że to na Tobie nie zrobi wrażenia, bo dopuściłeś się podobnego czynu, prawda?
-Myślałem, że ma ciekawszą przeszłość- wywrócił oczami- ale to nawet lepiej, będzie prościej ją zabić.
-Nie lekceważ jej- wtrącił Josh- zabiła już tyle potworów, a w tym wampiry. Nie wiemy dlaczego to robi, skoro 30 lat temu sama praktycznie zabiła połowę ludności w Boones Mill.
Kai'owi wyrwało się ciche "Wow!", Ale nie bał się; wierzył w swoje możliwości oraz w to, że ma przewagę.
-W takim razie polowanie czas zacząć.


                                                              ***
   Myśli Sam'a nadal krążyły wokół fascynującej brunetki- posiadaczki starego samochodu. Dawno z nikim mu się tak dobrze nie rozmawiało, lecz cały czas jego instynkt łowcy podpowiadał mu, że zagrożenie jest blisko. Toteż nie pozwalało mu na całkowite skupienie się na Katherine. Wszedłszy do garażu Bobby'ego, zastał swego brata grzebiącego przy samochodzie.
-Sam- zaczął surowo Dean- możesz mi powiedzieć gdzie byłeś tyle czasu?!
-Wybacz, byłem zajęty- odpowiedział z lekkim uśmiechem.
-Wyrwałeś jakąś niewiastę?- zaśmiał się starszy- nie spodziewałem się tego po tobie braciszku. Mam nadzieję, że było gorąco. Opowiadaj.
-Tak naprawdę nie ma co. Przed bankiem krwi zauważyłem auto, podobne do twojego- zachichotał, za co oberwał w ramię od brata.
-Możesz mi powiedzieć co Ci nie pasuje w tym samochodzie? Co byś zrobił gdyby nie to cudeńko?!- Warknął Dean, starając się powstrzymać śmiech.
-Już nic nie mówię- uniósł ręce w geście obronnym, śmiejąc się razem z ciemnowłosym.
-Kontynuuj- wywrócił oczyma, podpierając głowę rękami.
-Jak już wspomniałem, podszedłem bliżej aby się przyjrzeć temu jakże przecudownemu samochodowi.
   Przez całą swą opowieść o brunetce, Sam ciągle ją wychwalał i opisywał jej piękno, jakby była najpiękniejszą istotą jaką tamten ujrzał. Jednak dalej odczuwał niepokój związany z jego instynktem.
-Ej...- zaczął, podając bratu ściereczkę, aby ten mógł wytrzeć ręce brudne od smaru- cały dzień mam takie dziwne uczucie jakby...
-Też tak mam- przerwał mu Dean zatrzaskując maskę samochodu- dlatego, że Bobby znalazł opuszczoną fabrykę, w której kryją się wampiry- wytłumaczył, wyciągając z bagażnika dwa pistolety i podał jeden bratu.
-W takim razie polowanie czas zacząć!


                                                    ~~~~~~
Hejo! Wiem, że przez ostatni czas nie było rozdziałów. Prawdę mówiąc nie wiem co się ze mną działo... :/ nie byłam w stanie napisać choćby jednego słowa :'(
ALE JUŻ WRACAM!
Zastanawiam się nad skróceniem rozdziałów, ponieważ wtedy szybciej byłyby dodawane, ale to już jak wolicie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz